piątek, 30 marca 2012

It can't be true

“Times are hard when things have got no meaning 
I've found a key upon the floor. 
Maybe you and I will not believe in the things we find. 
Behind the door.”


Ze snu wyrwała mnie skacząca nad łóżkiem, roześmiana Julka.
- Wstawaj śpiochu! Za godzinę musimy zejść na śniadanie, a znając ciebie, będziesz przesiadywała w łazience całe wieki.- powiedziała, ciągnąc za moją kołdrę.
- Nie bądź brutalna! Wczoraj strasznie późno się położyłam. Daj mi jeszcze chwilkę pospać, a w tym czasie możesz iść do łazienki, czy coś..- mruknęłam, pocierając zmęczone oczy.
- Ja, moja droga, już jestem gotowa. Nie wiem, jak można spać, kiedy na dworze jest taka pogoda! Spójrz sama!- pociągnęła mnie w stronę balkonowych drzwi, a właściwie zawlekła mnie tam siłą. Muszę przyznać, że pogoda była rzeczywiście cudowna. Szczyty Alp pokryła delikatna warstwa chmur, dzięki czemu wydawały się mniej surowe i majestatyczne. Słońce przedzierało się przez obłoki, a jego promienie rozświetlały śpiące jeszcze miasto. Julka miała rację, nie powinnam tracić czasu na wylegiwanie się w łóżku.
- Czeka nas dziś wspaniały dzień- pierwsze zajęcia snowboardowe, zapoznanie się z nowymi ludźmi, a wieczorem impreza w jednym z tutejszych klubów!- powiedziałam, szeroko się uśmiechając. Byłam niezwykle podekscytowana każdym punktem tego dnia. Pobiegłam do łazienki, zabierając ze sobą najpotrzebniejsze kosmetyki i ubrania. Założyłam ciemnogranatowe dżinsy, czerwony sweter i beżowe buty EMU, z  którymi ostatnio w ogóle się nie rozstaję. Upięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż. Po 20 minutach spędzonych w łazience byłam już całkowicie gotowa.
- I co? Godzina, tak?- skierowałam te słowa do przeglądającej się w lustrze przyjaciółki. Nie ukrywałam dumy z samej siebie.
- Ooo! Robisz postępy. To świetnie.- przejdziemy się jeszcze na poranny spacer.- oznajmiła, zakładając ulubioną, fioletową kurtkę.
- Cóż za epicki pomysł!- powiedziałam, śmiejąc się z własnych słów.
Już kilka minut później maszerowałyśmy uliczkami Innsbrucka, które ostatniej nocy wydawały się być bardziej nieprzewidywalne i tajemnicze. Tego poranka miałam niezwykle dobry nastrój. Zaczęłam rzucać w przyjaciółkę ulepionymi ze śniegu kulkami, wybuchając raz po raz gromkim śmiechem.
- Chcesz wojny, to będziesz ją miała!- krzyknęła zdezorientowana Julia i zaczęła celować we mnie białymi pociskami. Zachowywałyśmy się, jak ośmioletnie dziewczynki. W cale nie przeszkadzały nam spojrzenia przechodniów, którzy ku naszemu zaskoczeniu rozdawali nam szczere uśmiechy. Chichotałyśmy, udawałyśmy żółwie ninja i po prostu świetnie się bawiłyśmy. Przez ostatni czas bardzo brakowało mi takich chwil..
Po zakończonej „walce” postanowiłyśmy wrócić do hotelu na śniadanie. Szczerze mówiąc, nieźle zgłodniałyśmy podczas tego wyczerpującego starcia.
Obie nałożyłyśmy sobie ogromną porcję musli z jogurtem i owocami. Ten posiłek powinien dać nam wystarczającą ilość węglowodanów na tak aktywny dzień, jaki nas dzisiaj czeka.
- Ups!- westchnęła Julka, spoglądając na swoją granatową koszulkę oczyma smutnego niemowlaka.
- Serio? Czy ty nie potrafisz jeść, jak inne grzeczne dzieci?- powiedziałam, widząc ogromną plamę jogurtu na bluzce przyjaciółki. Próbowałam popatrzeć na nią karcącym wzrokiem, ale najwidoczniej mi się to nie udało, ponieważ cały stolik wybuchnął śmiechem. Ja również nie pozostałam w tyle.
- Za pół godziny mamy spotkać się w tej dużej sali na parterze. Będziemy mieć jakieś zajęcia zapoznawcze, czy coś takiego..- oznajmił lekko znudzony Ksawery.
- To świetnie! Może poznamy jakiś nowych, ciekawych ludzi?- powiedziałam podekscytowana.
- Szczerze mówiąc, chciałbym już być na stoku. Tak długo na to czekałem! Nie mogę się już doczekać pierwszego zjazdu!- odpowiedział, patrząc rozmarzonymi oczami na widok za oknem.
- Wszyscy chcielibyśmy tam już być, ale takie zajęcia też mogą być interesujące. Spokojnie, mamy całe dwa tygodnie na jazdę.- stwierdziła uśmiechnięta od ucha do ucha Julka.
Nagle do sali wbiegł blady, jak ściana chłopak. Nie potrafił uspokoić nierównego oddechu. Sam jego widok napawał mnie przerażeniem. W pomieszczeniu momentalnie zapanowała martwa cisza. Po kilku sekundach kompletnej dezorientacji podbiegłam do nieznajomego i zapytałam co się stało.
- Wypadek.- odpowiedział.
- Jaki wypadek?- zadałam kolejne pytanie, czując ogarniający mnie strach.
- Przed naszym hotelem samochód potrącił jakiegoś skoczka narciarskiego. Miejscowi go rozpoznali, a ja to wszystko widziałem..- powiedział, opadając na znajdujące się obok krzesło. Ukrył głowę w swych dłoniach i próbował uspokoić skrajne emocje.
- To było straszne. Nigdy nie byłem świadkiem takiego zdarzenia.- wybełkotał, ocierając spływające po jego policzku łzy.
Gdy usłyszałam jego słowa, moje serce zamarło. Nie potrafiłam nic zrobić. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a gardło nie potrafiło wydobyć z siebie żadnego głosu. „Jeśli to Andi? Jeżeli to on miał wypadek? Co ja teraz mogę zrobić? Jak mam się czegokolwiek dowiedzieć?”- tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Nie miałam jednak czasu na bezsensowne przemyślenia. Musiałam tam jak najszybciej pobiec. Po prostu musiałam coś zrobić.
Mijałam kolejne schody. Pokonywałam następne piętra. Sekundy wydawały się być godzinami. Do powiek napływały mi łzy. Potrąciłam kilka osób, ale wtedy to w ogóle nie było ważne. „Boże, żeby to tylko nie był On. Błagam Cię! Tylko nie on!”- powtarzałam w myślach. Wybiegłam na główną ulicę, na której słychać było odgłos zbliżającej się karetki. Zobaczyłam mnóstwo ludzi, kłębiących się obok stojącego nieopodal samochodu. Wszyscy coś krzyczeli, płakali. Panował ogólny chaos. Podbiegłam do miejsca, w którym grupa ratowników medycznych reanimowała rannego. Od zobaczenia jego twarzy dzielił mnie jeden krok, tylko jeden mały kroczek.. Moje ciało mimowolnie posunęło się do przodu. Moim oczom ukazał się obraz, którego nigdy nie zapomnę..

            *       *       *
I tak oto sezon się zakończył :( nie wiem, jak wytrzymam tę wiosnę! Już odliczam dni do kolejnego sezonu.. Teraz pozostały mi tylko zdjęcia i filmiki na yt. A cd. rozdziału, to mógłby być lepszy, ale trudno. Jesteście ciekawi, czy to Kofi miał wypadek? Gdybym kiedykolwiek była świadkiem czegoś takiego (nawet z osobą Gregora) to bym chyba umarła! Dobra, nie myślmy o tym. Enjoy!

3 komentarze:

  1. Zdecydowanie najlepszy rozdział dotychczas !

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo chciałam Ci napisać, że ten rozdział jest świetny... taki trzymający w napięciu, sprawiający, że już z niecierpliwością czekam na następny bo muszę wiedziec kto to!!! I w ogóle... Ale kurde, dojechałaś z Gregor'em... Dlatego właśnie nie mogę napisac tych wszystkich komplementów na temat rozdziału.... Ups! Już napisałam <3
    Czekam na next!!! ;**
    I nie martw się... sezon już niedługo! Klaty <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatłukę, po prostu cię zatłukę jeśli w tym wypadku ucierpiał kofler i jego klata. Tak nie moze być, NIE MOZE. Ja się nie zgadzam. Niech to będzie zauner, bo zauner to zło. Nie lubię go. no.
    Tylko nie kofler, nie on!
    Nic więcej nie napiszę, bo jestem w szoku. tego się nie spodziewałam.
    kuraki, no.

    OdpowiedzUsuń