środa, 4 kwietnia 2012

Deep feelings

“Something in the way.
Something in the way, yeah.


Widząc leżącego na jezdni Thomasa, poczułam się tak cholernie bezradna. Wszyscy wokół mnie biegali w panice, lamentowali, łapali się za głowy, a ja? Ja nie potrafiłam nawet się ruszyć. Ten widok całkowicie sparaliżował moje ciało. Mój wzrok wbity był w reanimowanego przez kilku ratowników medycznych Morgensterna. Z trudem łapałam powietrze, które miało smak rozgoryczenia i paniki. Łzy spływały po moich lodowatych policzkach. Przyłożyłam zmarznięte dłonie do popękanych ust i czekałam.. Czekałam na jakąkolwiek informację, ruch, gest..
- „Mamy go!”- rozległ się twardy, męski głos jednego z ratowników. Był to dla mnie niemal zbawienny znak, którego wyczekiwałam z niewiarygodną nadzieją. Gdy wnoszono Thomasa do karetki, ten lekko się uśmiechnął, jak gdyby chciał powiedzieć wszystkim zebranym: „Nic mi nie jest. Wszystko będzie dobrze.”
Momentalnie poczułam, jak spływa ze mnie cały strach i wszystkie negatywne emocje. Zakręciło mi się w głowie. W takich sytuacjach nie potrafię nad sobą zapanować. Usiadłam na krawężniku ulicy i wybuchłam płaczem. Najczęściej właśnie tak reaguję na tego typu sytuacje. Nie wiem, jak długo tak tam siedziałam, bo kiedy uniosłam głowę, znajdowałam się na ulicy kompletnie sama. Zobaczyłam biegnącą w moim kierunku Julkę. Usiadła obok mnie, obejmując moje wciąż jeszcze rozdygotane ciało. Nie musiała nic mówić, o nic pytać. Po prostu przy mnie była. Tkwiłam w tym przyjaznym uścisku, czując zrozumienie i bezpieczeństwo. „Jak bardzo muszę być dla niej ważna, skoro Julia wspiera mnie o niczym nie wiedząc? Po prostu szanuje moją decyzję. Wiem, jaka musi być tym wszystkim zdezorientowana, a mimo to zawsze mogę na nią liczyć.”- myślałam.
- Dziewczyny, nie chcę przeszkadzać, ale za 10 minut mamy to całe spotkanie zapoznawcze.- powiedział Ksawery, patrząc na nas ze zrozumieniem. Julka uśmiechnęła się do niego i chwyciła chłopaka za rękę. Następnie wyciągnęła drugą dłoń w moją stronę. Szliśmy tak we trójkę, nic nie mówiąc. Nie była to jednak krępująca cisza, lecz owiane ciepłem i zrozumieniem milczenie.
Zajęcia integracyjne były całkiem ciekawe, lecz cały czas myślałam jedynie o Thomasie. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Zastanawiałam się również, jak na informację o wypadku najlepszego przyjaciela zareagował Andreas. Pewnie jest mu teraz bardzo ciężko. Wpadłam na pomysł, aby napisać mu wiadomość i zapytać o stan zdrowia Morgiego. Wysłałam mu więc z trudem skleconego sms’a, lecz przez kolejne dwie godziny nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Dochodziła 12:00, więc musiałam przebrać się w ubrania na deskę, ponieważ wyjście na stok zaplanowane było na 12:30. Nie miałam najmniejszej ochoty na śnieżne wariacje. Najchętniej zostałabym w hotelu i po prostu położyła się spać, aby choć na chwilę zapomnieć o porannym wydarzeniu. Najgorsza była ta nieświadomość.. Nawet w mediach nie udzielano żadnych szczegółów dotyczących stanu zdrowia Thomasa. Zakładając narciarskie spodnie, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Pobiegłam w stronę parapetu, na którym znajdował się mój telefon. „Otwórz wiadomość”.
Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale cały czas jestem  u Thomasa. Na szczęście nic groźnego się nie stało. Ma jedynie kilka potłuczeń i musi zostać na obserwacji w szpitalu.  Właśnie z nim rozmawiałem i mówił, że ty tam byłaś. Czy to prawda? Widziałaś ten wypadek?
                                                                                A.K.
„Jak to możliwe, że Morgi mnie tam widział? Przecież stracił przytomność i tylko na chwilę otworzył oczy?”- zastanawiałam się, czytając wiadomość od Andiego. Nie chciałam opowiadać mu o tym wszystkim przez telefon, a już na pewno nie przez sms’a i właśnie to mu napisałam. Dodałam jeszcze, że być może kiedyś będziemy mięli okazję na spokojnie o tym porozmawiać i poprosiłam, aby pozdrowił przyjaciela.
- Lena, jesteś gotowa?- zapytała Julka, która stała w drzwiach z deską w ręku.
- Już prawie.- odpowiedziałam, chowając telefon do kieszeni.
Pod wyciąg dotarliśmy autokarem, który przepełniony był różnorakim sprzętem snowboardowym. Na podłodze leżały deski, a na poręczach zawieszone były kaski, rękawiczki oraz ochraniacze. Każdy ze znajdujących się w środku nastolatków był niezwykle szczęśliwy i podekscytowany. Ksawery niemal podskakiwał w euforii. Tylko ja siedziałam samotnie przy oknie, wpatrując się w spadające płatki śniegu. „To dopiero pierwszy poranek w Innsbrucku. Co będzie się działo przez kolejne 13 dni? Aż boję się o tym myśleć!”- zastanawiałam się, podziwiając górzyste krajobrazy.
- Lena! Chyba dostałaś sms’a.- powiedziała bawiąca się moim telefonem Julka i zręcznie mi go rzuciła. Była to wiadomość od Kofiego. Chciał się jak najszybciej spotkać. Zaproponował dzisiejszy wieczór. Miałam jedynie wybrać czas i miejsce, jakie mi odpowiada. Tak bardzo chciałam się z nim umówić, ale przecież na dzisiaj zaplanowana jest jakaś impreza w klubie.. Byłam pewna, że nie uda mi się z niej w żaden sposób wykręcić. Wpadłam jednak na pewien genialny pomysł! „Przecież ten klub nie jest zarezerwowany jedynie dla nas! Każdy może tam przyjść! Tylko musimy się bardzo postarać, aby nikt nas razem nie zobaczył.”- myślałam, analizując kolejne możliwości.
Na stoku spędziłam wspaniałe kilka godzin. Pogoda była wprost fenomenalna! Od czasu do czasu delikatnie padał śnieg, ale zdecydowanie częściej wyciąg oświetlały radosne promienie słoneczne. Postanowiłam zbytnio nie popisywać się swoimi snowboardowymi umiejętnościami, które i tak według mnie nie były na zbyt wysokim poziomie. Chciałam po prostu poznać ten stok i móc podziwiać cudowny, bajkowy krajobraz. Mam jeszcze mnóstwo czasu na zimowe austriackie szaleństwo. Przez te kilka godzin zdążyłam uzgodnić szczegóły naszego wieczornego spotkania z Andim. Nie planowaliśmy zbyt wiele, ale musieliśmy ustalić pewne rzeczy.. Byłam taka podekscytowana tą imprezą! Pokonywałam kolejne metry  ośnieżonego stoku. Czułam się naprawdę wolna! Kiedy jeżdżę na desce, mam wrażenie, że cały świat należy jedynie do mnie! Uwielbiam uczucie delikatnych płatków śniegu na moich policzkach oraz wygląd odbijającego słoneczne światło białego puchu. Wprost kocham zimę! Według mnie jest to najbardziej magiczny i bajkowy okres w ciągu całego roku. Uwielbiam mroźne poranki, orzeźwiające dni i tajemnicze wieczory. Ta pora roku daje mi mnóstwo energii i pobudza we mnie pozytywne myślenie, dzięki czemu wbrew powszechnym opiniom nie dosięga mnie wtedy nawet najmniejsza depresja.
Po udanym aktywnym wypoczynku na stoku, powróciliśmy do hotelu, aby zjeść obiad i zacząć przygotowania do wyczekiwanej przez wszystkich imprezy. 

               *       *        *
Kiedy jest mi źle i tęsknię za skokami, po prostu piszę.. Przenoszę się do innej, lepszej rzeczywistości.. To jest takie piękne.. Ahhh napiszcie co myślicie :) iiii Wesołych Świąt!!!