czwartek, 26 lipca 2012

My soul belongs to you

“Where my breath as you're moving in
taste you're lips and feel your skin.
When the time comes,baby don't run
Just kiss me slowly.”


   Zanim zdążyłam się obejrzeć, Andi odepchnął się od zbocza stoku i przejechał wprost przed moimi oczami. Poczułam nagły przypływ adrenaliny. Tak bardzo chciałam mu zaimponować. „Trudno. Raz się żyje!”- pomyślałam, patrząc na skok Kofiego, który był naprawdę imponujący.
-Teraz czas na ciebie.- zawołał, czekając dumnie na mój popis.
Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam białe gogle i ruszyłam w kierunku Andreasa. Uwielbiam to uczucie, kiedy deska włada moim ciałem, automatycznie wykonującym serie ruchów. Pozwalam sobie wtedy na odrobinę szaleństwa, awangardy. Ogarnia mnie poczucie pewności siebie.
   Coraz szybciej pokonywałam kolejne metry trasy. Lodowaty wiatr muskał moje policzki, a skupione spojrzenie powędrowało w kierunku zbliżającej się skoczni. „Spokojnie, Lena. Nie stresuj się. Powoli, powoli.. i TERAZ!”- pomyślałam, czując przyspieszone bicie mojego serca.
-Wooow!- rozległ się głos w około. Znajomi szybko zapięli swoje deski i zjechali na dół, aby mi pogratulować. Szczerze mówiąc, sama nie wiedziałam, że potrafię skoczyć Backside 180! Byłam z siebie taka dumna. Jednak najwięcej radości sprawił mi widok zaskoczonego Andiego, któremu najwidoczniej bardzo zaimponowałam. Mimo tego, że wewnątrz byłam cała rozdygotana z przypływu tych niesamowitych emocji, nie pozwoliłam, aby ekscytacja przejęła nade mną kontrolę. Chciałam udowodnić Kofiemu, że jestem w stanie zachować zimną krew i sportową postawę. Spoglądałam w jego magnetyczne oczy, rozkoszując się cudownym smakiem sukcesu, gdy nagle straciłam grunt pod nogami i z całym impetem gruchnęłam na pokryty śniegiem stok. Obok mnie słychać było już tylko gromki śmiech i oklaski. Nawet starsze panie Gregusia (wraz z nim na czele ) chichotały, spoglądając w moją stronę. Muszę przyznać, że to musiało wyglądać niezwykle zabawnie. Sama, pomimo bólu w okolicach kości ogonowej, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Lenka! Nie zapomnij, że oprócz skakania musisz również nauczyć się jeździć na desce i, co gorsze, potrafić na niej stać!- skomentował Ksawery, trzymając się za brzuch i umierając ze śmiechu.
Kofi miał łzy w oczach i bynajmniej nie były to łzy smutku i rozpaczy, a Jula leżała na śniegu, chowając swą zarumienioną twarz w dłoniach. Jak to mówią: są wzloty i upadki ;). Andi podał mi swą dłoń, aby pomóc mi wstać.
- Ałaaa.- powiedziałam przez zęby, dotykając bolącego mnie miejsca.
- Wszystko w porządku?- zapytał Kofler z wypisanym na twarzy zmartwieniem.
- Chyba się trochę potłukłam. Nie powiem gdzie.- odpowiedziałam, czując jednocześnie ból i rozbawienie. Po raz kolejny wszyscy zaczęli chichotać i bić mi brawo.
- Gregor!- zawołał Andi. – Przygarnij na chwilkę moją grupę. Muszę się czymś zająć.- powiedział, patrząc w moją stronę.
- Pogięło cię?!- wrzasnął Schlierenzauer.- Nie potrafię poradzić sobie z moimi paniami, a ty chcesz mi jeszcze dołożyć bandę nastolatków?!
- Proszę cię. Wisisz mi przysługę, pamiętasz?- Kofi wymienił z Gregorem porozumiewawcze spojrzenie, po czym Schlieri machnął ręką, zgadzając się na niewygodną dla niego propozycję.
- Nic mi nie jest. To tylko stłuczenie. Za kilka minut mi przejdzie.- powiedziałam, patrząc na nachylonego nade mną Andreasa.
- Te kilka minut spędzimy przy kominku, popijając gorącą herbatę.- Kofler wziął mnie na ręce, ruszając w kierunku oddalonego o kilkanaście metrów drewnianego budynku. Na początku chciałam zaprotestować, lecz kiedy wtuliłam się w jego idealne ramiona, dotknęłam przyjemnie ciepłej szyi, poczułam się tak komfortowo i bezpiecznie.
   W pomieszczeniu panował delikatny nieład. Na sofie leżał brązowy koc oraz wełniana kołdra. Stolik pokrywały sterty motoryzacyjnych i sportowych czasopism, obok których stało kilka kubków z niedopitą kawą, której mocny aromat unosił się po całym pokoju. W kominku delikatnie tliło się drewno, co nadawało temu nieco zaniedbanemu pomieszczeniu przyjemny charakter.
- Nie jest tak źle. Myślałem, że zastaniemy tu większy bałagan.- powiedział Kofi, kładąc mnie na znajdującej się na środku pokoju kanapie.
- Co to za budynek?- zapytałam nieśmiało, zdejmując rękawiczki oraz kask.
- To tak zwane „pomieszczenie awaryjne”. Czasami przesiadują tutaj ratownicy, innym razem instruktorzy. A teraz jesteśmy tu my.- dodał, po czym podszedł do parapetu, na którym znajdował się pełen wody czajnik.
-Herbata? Kawa? Powinna znaleźć się też gorąca czekolada w proszku.
-Herbata wystarczy.- odpowiedziałam, przyglądając się sylwetce skoczka.
Kofi usiadł obok mnie, podając mi kubek gorącego napoju.
-Dzięki.- wyszeptałam, lecz tym razem nie popatrzyłam w jego zielonkawe tęczówki.
-Tak dla wyjaśnienia- powiedział.- Nie miałem zielonego pojęcia, że jesteś jedną z osób, które będę uczył. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy zobaczyłem cię tam, na dole.
-W porządku. Cieszę się, że tutaj jesteś. Ze mną..- sama nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam to zdanie na głos. Odłożyłam herbatę i nieśmiało popatrzyłam w jego stronę. Siedział nieruchomo, patrząc na moją zarumienioną twarz. Zapanowała głucha cisza, która wydawała się trwać w nieskończoność. Poczułam wytwarzającą się między nami energię, która przyciągała nas ku sobie niczym magnes. Wiedziałam, że wystarczy jeden ruch, znak i...
   Andreas znajdował się coraz bliżej mojego ciała, które bezwładnie osunęło się na kanapę. Jego dłonie wędrowały po moim ciele, pozostawiając na nim uczucie ciepła i pożądania. W spojrzeniu Kofiego widziałam coś, czego nie potrafię, i pewnie nigdy nie będę potrafiła, wyjaśnić. Kiedy nasze usta dzieliła niemal niewidzialna granica, poczułam nierytmiczny oddech skoczka na mej twarzy. Jego miękkie wargi delikatnie musnęły moje- przepełnione pragnieniem, a jednocześnie obfite w strach i niepewność. Nie potrafiłam już dłużej ukrywać swych uczuć. Moje rozgrzane ciepłą herbatą dłonie, dotykały pleców oraz szyi Andiego, przysuwając jego wysportowane ciało coraz bliżej mojego. Łaknące pocałunków usta pewnie przesuwały się po jego męskich, wydatnych wargach. Język skoczka w zniewalający sposób wabił me szaleńcze zmysły. Nigdy wcześniej nie czułam się w ten sposób przy żadnym mężczyźnie. Połączyło nas coś niezwykle intymnego. Nie mam na myśli jedynie pocałunku. Przed Andreasem po raz pierwszy obnażyłam swoją duszę.
                              *               *             * 
Po LGP w Wiśle czuję się, jak nowo narodzona <3 skoczkowie potrafią przelać na kibiców tyyyle niesamowicie pozytywnej energii :) dzięki cudownym wspomnieniom z Malinki powinnam bez problemu, w świetnym humorze wytrwać do rozpoczęcia sezonu zimowego ;D