piątek, 1 czerwca 2012

You're like a drug


“And I'd give up forever to touch you
'Cause I know that you feel me somehow.”

http://www.youtube.com/watch?v=B8UeeIAJ0a0


    Stałam oszołomiona i wpatrzona w jego niesamowite, przepełnione ciepłem tęczówki. Czułam się, jak w amoku. Nogi uginały mi się pod ciężarem własnego ciała. Chciałam, aby ta chwila trwała i trwała.. Pragnęłam już zawsze być tak blisko niego. Czuć dotyk jego męskich dłoni, patrzeć wprost w zielonkawe oczy.. Po raz pierwszy poczułam prawdziwe pragnienie. Pragnienie, które musiałam przezwyciężyć. Nie chciałam, aby sprawy od razu poszły zbyt daleko. Wszystko powinno toczyć się swym własnym, niewymuszonym tempem. Pomimo tych wszystkich rzeczy, które wiem dzisiaj, tego wieczoru nie potrafiłabym się mu oprzeć. Andi o tym wiedział. Czuł to. Potrafił odczytać to z moich oczu, gestów, nawet oddechu. Gdyby tylko chciał mnie wykorzystać, po prostu by to zrobił. Czemu jednak stało się inaczej?
- Powinnaś wracać do znajomych. Na pewno się niepokoją.- powiedział Kofi, brutalnie przerywając ten błogi, magiczny czas. Zmrużyłam powieki, zwilżyłam wysuszone zimowym wiatrem usta i poprawiłam rozwiane włosy. Musiałam uspokoić kołaczące serce i wyrównać niespokojny oddech.
- Tak. Masz rację. Powinnam już wracać.- odpowiedziałam, odsuwając jego dłonie od mego ciała, po czym udałam się w stronę ciemnego korytarza.
- Zaczekaj!- usłyszałam drżący głos Andreasa. Odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam go stojącego kilka kroków za mną. Jego ręce swobodnie opadały wzdłuż wyrzeźbionego ciała. Wydawał się być bardzo niespokojny. Wyglądał tak,  jakby za chwilę miał stracić coś, co było dla niego bardzo ważne, może nawet najważniejsze. Coś, co nigdy więcej się nie powtórzy, nie powróci..
- Zobaczymy się jeszcze, prawda?- zapytał, patrząc na mnie wciąż w ten sam, niewyjaśniony sposób.
- Miłego wieczoru.- odpowiedziałam, uśmiechając się twierdząco. Na twarzy Andiego również pojawił się młodzieńczy, szczery uśmiech.
   Z każdym krokiem zbliżałam się do przyjaciół, którzy z pewnością czekają na wyjaśnienia, gdzie tak długo się podziewałam. Nie miałam ochoty na sztuczne, kłamliwe opowieści. Chciałam usiąść gdzieś z dala od wypytujących znajomych, tańczących nastolatek i nietrzeźwych chłopaków. Jednak nie mogłam tak po prostu gdzieś się zaszyć, kiedy moja najlepsza przyjaciółka się o mnie martwi. Odnalazłam więc Julkę (wraz z Ksawerym) w ŁAZIENCE. Bynajmniej nie chciałam im przerywać. Powiedziałam tylko, że żyję i wyjaśniłam, gdzie się spotkamy, kiedy skończy się impreza. Po tych kilku słowach, jak najszybciej ulotniłam się z tego kipiącego miłością pomieszczenia, posyłając im wieloznaczny uśmieszek. Przez kolejne kilka minut błąkałam się po klubie, szukając miejsca pozbawionego tłumu ludzi. Usiadłam na granatowej kanapie, jak najdalej od ogromnych głośników. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam zmęczone powieki. Myślałam o Andim. Odkąd pierwszy raz spojrzałam w jego oczy, nie potrafię zając własnych myśli niczym innym. Dzisiejszy bieg wydarzeń jeszcze bardziej „namieszał mi w głowie”. Nie wiem już, jak mam postępować. Gubię się. Być może nadszedł czas, aby powiedzieć o wszystkim Julce? Nie, to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Nigdy wcześniej nie znajdowałam się w podobnej sytuacji. Wiedziałam jednak, że przy nikim nie czułam się tak dobrze, jak przy nim. W jego obecności czuję coś, co wcześniej było mi zupełnie obce. Nie wiem jeszcze, jak nazwać to uczucie, ale jest ono niesamowite. Odczuwałam wolność, ciepło, bezpieczeństwo..
   Dwie godziny minęły szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Po imprezie całą grupą wróciliśmy do hotelu. Julka była niezwykle szczęśliwa i rozpromieniona. Ksawery przez całą drogę nie potrafił oderwać od niej wzroku. Chciałabym, aby już zawsze tak między nimi było. Oboje wydawali się być tacy beztroscy.. Po powrocie do mieszkania przez kilka godzin rozmawiałam z Julią. Opowiadała mi o dzisiejszym wieczorze, który na długo zapadnie w jej pamięci. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłyśmy.. Pamiętam tylko tyle, że obie leżałyśmy na moim łóżku i zanim przeniosłyśmy się do krainy snu, zdążyłam jeszcze nastawić budzik.
    Śniła mi się moja babcia, która zmarła dwa lata temu. Zawsze bardzo ją szanowałam i słuchałam jej wszystkich rad. Położyła dłoń na mojej głowie i wyszeptała „Cukiereczku, dobro zawsze przyciąga do siebie dobro.” Mówiąc te słowa, serdecznie się do mnie uśmiechała. Nie wiem, jak to się stało, ale rano obudziłam się pozbawiona wszystkich niepokojów, dotyczących Andiego. Wiedziałam, że powinnam słuchać własnego serca, które jest najlepszym drogowskazem życia.
-Lenka! Szoruj zęby, zakładaj gogle i biegniemy na stok!- krzyknęła Julka, budząc mnie w niezwykle brutalny sposób.
-Czy ty zawsze musisz to robić?- zapytałam z nutką irytacji w głosie.
-Ale co? Kompletnie nie rozumiem co masz na myśli, kochana.- odpowiedziała, szyderczo się uśmiechając, za co dostała poduszką prosto w jej słodki uśmieszek.
-Eeeej! To nie fair!- krzyknęła, odwdzięczając się tym samym.
Po porannej toalecie i dobry śniadaniu pojechaliśmy na stok. Pogoda była wprost znakomita! Pomimo tego, że temperatura na dworze wynosiła jakieś -18 stopni, słońce często wychodziło zza chmur, a wiatr prawie całkowicie ucichł. Na dzisiaj zaplanowane były warsztaty z gościem specjalnym, który jest podobno pasjonatem snowboardu. Po dotarciu na miejsce cała grupa zebrała się obok kasy biletowej, czekając niecierpliwie na tajemniczego trenera.
-O fuck!- powiedziałam ściszonym głosem, chowając twarz w obszernym kapturze kurtki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy mym oczom ukazał się sam… ANDREAS KOFLER!
„Co on tu do jasnej cholery robi?! Nie mówił mi nic o tym, że będzie nas szkolił! Jak ja teraz mam się zachowywać? Powinnam udawać, że się nie znamy, czy może wręcz przeciwnie? Co za dzień!”- myślałam, unikając jego wzroku i nieudolnie chowając się za plecami Julki.
-Witam wszystkich. Jestem Andi i będę starał się was czegoś nauczyć. Oczywiście niczego nie gwarantuję, ale mam nadzieje, że jesteście chociaż odrobinę bardziej pojętni, niż grupa mojego kolegi.- powiedział, wskazując na ludzi zjeżdżających ze stoku, a właściwie rozpaczliwie zsuwających się po tafli śniegu. Cała grupa wybuchła śmiechem. Andreas świetnie potrafi łapać z ludźmi kontakt. Mam wrażenie, że od razu przypadł do gustu moim znajomym. Przypatrując się dokładniej ludziom ze stoku, zobaczyłam… Schlierenzauera?! Co tu się dzieje?! To jakiś dzień dobroci dla turystów?! Nie będę ukrywać, zadrżałam na myśl o tym, że to właśnie On mógł zostać nam przydzielony. Na szczęście, panie po pięćdziesiątce chyba polubiły Gregorka..
-Schlieri zawsze miał pecha w rzucaniu monetą.- dodał, śmiejąc się z widoku zrozpaczonego skoczka.
Atmosfera była bardzo przyjazna i luźna. Cały czar rozluźnienia prysnął, kiedy tuż przede mną stanął uśmiechnięty Kofi. Patrząc w moje tęczówki, próbował coś z nich odszyfrować. Być może szukał podpowiedzi, co powinien robić, jak się zachować.. Wydawał się być równie zdezorientowany, jak ja. Delikatnie, niemal niewidocznie pokręciłam głową. Andi od razu zrozumiał tę sugestię, po czym głośno, niemal teatralnie zapytał mnie o imię. Odpowiedziałam pewnym głosem, po czym posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie i delikatny uśmiech. Andreas zapoznał się z resztą grupy, po czym udaliśmy się na wyciąg. Cały czas spoglądałam w jego stronę. „Lena, przestań! Gapisz się na niego, jak jakaś wariatka!”- powtarzałam sobie w myślach, lecz po prostu nie potrafiłam przestać zerkać na jego męskie rysy twarzy, urzekający uśmiech i głębokie spojrzenie.
   Wyjechaliśmy na górę.
-A teraz zrobimy coś, co potrafię najlepiej! Troszeczkę sobie poskaczemy.- powiedział łamanym akcentem, szeroko się uśmiechając. Był wyraźnie podekscytowany.
-Mamy jakiegoś ochotnika?- zapytał, kierując swoje spojrzenie w moją stronę.
„Co to, to nie! Wybij sobie to z głowy, Kofi!”- pomyślałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Dodajcie otuchy swojej koleżance.- poprosił znajomych, którzy obdarowali mnie brawami.
„Cholera! Nie tak to miało wyglądać. Kompletnie się przed nim skompromituję!” Nie miałam jednak możliwości zaprotestowania, gdyż Kofi wyciągnął ku mnie swoją dłoń, błagalnie patrząc w moje oczy. Teraz już na pewno nie potrafiłam mu odmówić.